poniedziałek, 9 grudnia 2013
Zmiana w formie.
Zaczynam pisać troszkę inaczej, zobaczymy czy Wam się spodoba czy też nie. Postaram się bardziej skupić na pisaniu bo z fotkami i tak nigdy mi nie szło ;). Przedstawię wam też kilkoro z moich kompanów podróży ^^ Mam nadzieje że wam ta zmiana przypadnie do gustu, jeżeli macie sugestie, pytania bądź cokolwiek innego zapraszam pod poniższe adresy
Spontan 2013!!!
Czyli dziwaczna forma spędzenia weekendu w ramach urodzin :)
Plan był prosty i dość jasny: żadnego cholernego planowania! Jedyne, co ustaliliśmy to w jaki dzień wyruszymy (siła wyższa w postaci dziecka znajomych, któremu trzeba zapewnić rozrywkę na czas nieobecności starych :P) oraz to, że zaczniemy wszystko od seansu kinowego. Jednak szaleństwo miało mieć swój wyraz między innymi nawet w tym, że nie ustaliliśmy w jakim kinie i na jaki seans idziemy! Wszystko zaczęło się we Wrocławiu od kupienia białych koszulek, oraz "hawajskich kwiatów" do powieszenia na szyje- miało być spontanicznie, więc to było moje 5gr na początek. Koszulki przed seansem opisaliśmy swoimi ksywami i wymyślonymi na poczekaniu numerami. Później oczywiście był film. Wybraliśmy "horror" pt.: "Carrie" - nie mylić, broń Was Panie Boże, z Carrie Bradshaw, bo z seksem w wielkim mieście film miał tyle samo wspólnego co z horrorem. Miało być strasznie a dla męskiej części grupy wydawało się bardziej śmiesznie. Ale nie jestem znawcą kina więc pozwólcie, że odpuszczę recenzje, po prostu chcieliśmy czegoś innego , wyszło jak na meczu reprezentacji Polski w piłce nożnej- czyli jak zwykle ;)
Po wyjściu z seansu spokojnym krokiem, niepewni swej przyszłości ruszyliśmy na dworzec główny PKP, na którym zdecydowaliśmy się większością głosów na "bilet podróżnika" (~74zł, obejmuje pociągi TLK, nie ma ulgowych) . Taki bilet to fajna rzecz- można sobie jeździć przez cały weekend od 18:00 ostatniego dnia poprzedzającego ów weekend, aż do bladego, niedzielnego świtu (nawet jeżeli jest to długi weekend). Pierwszy obrany kierunek? Piękne polskie morze! Powód? Najbliższy pociąg dalekobieżny TLK odjeżdżał do Gdyni ;). A więc wsiedliśmy, zaopatrzeni w kilka puszek napojów wyskokowych i przygotowani na dłuuuugą podróż.
Owe napoje dość szybko odbiły się czkawką, gdy na koncie współtowarzysza podróży pojawił się mandat za spożycie w miejscu publicznym (tj. wagonie). Lecz to nie zepsuło nam humorów na długo, wszak lepiej jeden niż 3-4 a nawet 5 takich świstków!
Podróż była długa i ciekawa, trwała z goła całą noc. A wczesnym rankiem pora była ruszyć nasze cztery litery z pociągu, by zobaczyć Bałtyk! Moje wrażenia? Woda zimna ;P Zdołałem jedynie zamoczyć stopy, które momentalnie stały się czerwone jak cegła, ale bynajmniej nie rozgrzane jak piec :D
Ciąg dalszy niebawem :)
Plan był prosty i dość jasny: żadnego cholernego planowania! Jedyne, co ustaliliśmy to w jaki dzień wyruszymy (siła wyższa w postaci dziecka znajomych, któremu trzeba zapewnić rozrywkę na czas nieobecności starych :P) oraz to, że zaczniemy wszystko od seansu kinowego. Jednak szaleństwo miało mieć swój wyraz między innymi nawet w tym, że nie ustaliliśmy w jakim kinie i na jaki seans idziemy! Wszystko zaczęło się we Wrocławiu od kupienia białych koszulek, oraz "hawajskich kwiatów" do powieszenia na szyje- miało być spontanicznie, więc to było moje 5gr na początek. Koszulki przed seansem opisaliśmy swoimi ksywami i wymyślonymi na poczekaniu numerami. Później oczywiście był film. Wybraliśmy "horror" pt.: "Carrie" - nie mylić, broń Was Panie Boże, z Carrie Bradshaw, bo z seksem w wielkim mieście film miał tyle samo wspólnego co z horrorem. Miało być strasznie a dla męskiej części grupy wydawało się bardziej śmiesznie. Ale nie jestem znawcą kina więc pozwólcie, że odpuszczę recenzje, po prostu chcieliśmy czegoś innego , wyszło jak na meczu reprezentacji Polski w piłce nożnej- czyli jak zwykle ;)
Po wyjściu z seansu spokojnym krokiem, niepewni swej przyszłości ruszyliśmy na dworzec główny PKP, na którym zdecydowaliśmy się większością głosów na "bilet podróżnika" (~74zł, obejmuje pociągi TLK, nie ma ulgowych) . Taki bilet to fajna rzecz- można sobie jeździć przez cały weekend od 18:00 ostatniego dnia poprzedzającego ów weekend, aż do bladego, niedzielnego świtu (nawet jeżeli jest to długi weekend). Pierwszy obrany kierunek? Piękne polskie morze! Powód? Najbliższy pociąg dalekobieżny TLK odjeżdżał do Gdyni ;). A więc wsiedliśmy, zaopatrzeni w kilka puszek napojów wyskokowych i przygotowani na dłuuuugą podróż.
Owe napoje dość szybko odbiły się czkawką, gdy na koncie współtowarzysza podróży pojawił się mandat za spożycie w miejscu publicznym (tj. wagonie). Lecz to nie zepsuło nam humorów na długo, wszak lepiej jeden niż 3-4 a nawet 5 takich świstków!
Podróż była długa i ciekawa, trwała z goła całą noc. A wczesnym rankiem pora była ruszyć nasze cztery litery z pociągu, by zobaczyć Bałtyk! Moje wrażenia? Woda zimna ;P Zdołałem jedynie zamoczyć stopy, które momentalnie stały się czerwone jak cegła, ale bynajmniej nie rozgrzane jak piec :D
Ciąg dalszy niebawem :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)