-->
19 marca
Nadszedł ten dzień. Dzień, w którym
moje marzenie w końcu mogło się spełnić.
Wylot z Katowic – planowana godzina
17:00. Kierunek – Barcelona!
Ale cóż to był by za dzień, gdyby
po drodze nie pojawiło się parę problemów?
Już od rana, czekając z narastającymi
nerwami na plecak turystyczny, który powinien przyjść dzień
wcześniej. Przyszedł. O godzinie 9:00, więc miałem godzinę na
spakowanie wszystkich potrzebnych rzeczy na podróż. 20kg na
plecach...będzie ciekawie.
Godzina 10 – jedziemy autem,
najszybciej jak się da, na pociąg do Wrocławia. Jestem na miejscu,
peron 2 i o dziwo – pociąg przyjeżdża punktualnie, co do minuty
– 10:53.
Będąc już na lotnisku w Katowicach
dowiedziałem się, że nastąpiło przesunięcie godziny wylotu –
18:40... to mi daje jakieś 3 godziny aby połazić po lotnisku i
pomyśleć nad tym ile czasu mi jeszcze zostało. Bardzo rozrywkowe
zajęcie.
Gdy już zostałem odprawiony i
znalazłem się w samolocie wiedziałem, że już nie ma odwrotu.
Godzina 18:55 – lęcę.
Barcelono...
przybywam!
20 marca
Ludzie tutaj są cudowni! Są mili dla
pielgrzymów, bądź – ludzi z ogromnymi plecakami ;)
Noc spędziłem pod namiotem w drodze
do Barcelony (jednak lotnisko znajduje się od niej kawałek), na
śniadanie fasolka z puszki i mogę zacząć zwiedzanie. Jedyny minus
to wędrówka wzdłuż autostrady do Barcy, a więc co za tym idzie –
hałas i brak cienia. Ale lepsze to, niż ten śnieg!
Jeśli chodzi o wydatki to jest to
zależne od tego gdzie i co się je. Dziś jadłem okropnie tłusty i
kaloryczny obiad za 5€, ale to Barcelona. Jak dojdę na szlak to
postaram się jeść dużo owoców i tylko na obiady będę sobie coś
gotował albo knajpka ;)
Planuję dojechać z Barcelony do Irun
i stamtąd iść prostą drogą już do Santiago. Skróci mi to
znacznie czas podróży, a bilet kosztuje jakieś 30€. Jeśli się
uda to pojadę jeszcze dziś wieczorem.
Pozdrowienia spod palm, bo rosną tutaj
wszędzie! :D
21 marca
Nie udało się wyjechać do Irun, nie
zdążyłem na autobus. Postanowiłem więc przenocować się pod
namiotem. Rano jednak byłem jednak niemiło zaskoczony, gdy dorwała
mnie hiszpańska policja i wlepiła mandat w wysokości 62,5€.
Mocno mnie to zdołowało... ale trudno, idę dalej.
Za jakiś czas znacznie się poprawiło
– spotkałem Polaków na Dworcu po drodze! Niby bezdomni, ale byli
bardzo zadbani. Pokazali mi drogę metrem, wyjaśnili wszystko i
sporo poopowiadali. Jednym słowem – szok! Bardzo mi to pomogło.
Irun odpadło, udało mi się dojechać
do Pampeluny i stąd zaczynam swoją drogą do Santiado de
Compostela.
22 marca
Jest super! Ekstra ludzie – Holender,
Amerykanka, Kanadyjka, Niemiec, dwóch Japończyków i inni.
Super śniadanie z pysznymi tostami za
2€ , jesz ile chcesz. Była kawa i mam jeszcze pełny kubek na
drogę. :D
Zaczynamy!
Idę ze sporą grupą – bardzo
międzynarodową ;)
5 km za Pampeluną idę już ze starszą
Panią z Kanady i Panem Holandii, o ile dobrze zrozumiałem. Oboje
chcą iść do Santiago, więc będę się ich trzymał. Holender
twierdzi, że dojdziemy do celu za około 5 tygodni.
Obecnie jest około 16 stopni na
termometrze, a to dopiero 9 rano! To lubię :)
Połowa drogi za mną i do następnego
schroniska jakieś 12 km. Ciężko, bo przez góry, ale doszedłem
jako pierwszy ;)
Jeśli się uda prześpię dziś w
schronisku, a jeśli nie czekać mnie będzie noc pod namiotem.
Na dzisiaj tyle.
Redagowałam ja, czyli Ania ;)