Kolejne kilometry już za mną, jestem
już za Pampeluną.
Śniadanie - worek ryżu z warzywami i
drugi „na potem” do plecaka. Dzisiejszy plan to przebycie 21 km,
ale jestem już jakoś połowę bądź 1/3 drogi od ostatniego
miasta. Dzisiaj dookoła są same urocze wioski i winnice, więc
idzie się świetnie i przyjemnie ;)
(jeśli się dobrze przyjrzycie, zobaczycie na polu kontynenty świata :)
Muszę jednak niestety wywalić kilka
rzeczy, trampki już zostawiłem po drodze. Wszyscy mają max po
10/14 kg, ja mam ponad 20kg, więc jest dużo za dużo...
Szykuję się do powywalania kilku
ciuchów... może będzie lżej.
- . - . - . - . - . - . - . - . - . - . - . -
Estella.
Dzisiaj jestem już po sporej kolacji,
którą zrobiła znajoma Niemka dla 3-4 osób. Makaron z sosem,
koszt wszystkiego - 5€ :D
Btw. spiekłem sobie twarz i dłonie,
bo czasem słońca jest za dużo i mam już go powoli dosyć (i ja to
mówię?! ;).
Więc teraz już rozumiem czas Siesty. ;)
Wybrałem się wieczorem do baru nieopodal
Alberge z Holendrem, bo uparł się, że postawi mi piwo :P
Super ludzie, spotkałem tutaj
Portugalczyka, który dał mi listę z Alberge za Donativo! Ze
śniadaniami! I rekomendacją do właścicieli kilku z nich ;D Lepiej
być nie może w tej chwili, niż jest. Jestem obolały, ale cieszę
się że tu jestem. Podróż o jakiej marzyłem całe życie!!!
Jestem jakoś 32 dni od Santiago wedle
podręczników, które ma tutaj sporo osób. Chcę jednak trochę
podgonić, zobaczymy jak to będzie...
Nie wiem jeszcze co po Santiago. Bus
czy pociąg? Barcelona czy Madryt?
Ale to jeszcze daleko.
Red. Anuszka
(ach, co za zaszczyt ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz