poniedziałek, 10 czerwca 2013

Wewnątrz...

Chciałbym w tej notce opisać to co czułem kiedy odbywałem swoją "hiszpańską przygodę".
Nie sądzę jednak żeby udało mi się to opowiedzieć wystarczająco dobrze.
Powód jest prosty, przez większość czasu mieszały się we mnie różne emocje i uczucia. 
Ale spróbujmy.

Sam początek był banalny, chciałem uciec od tego co otaczało mnie w domu więc w pośpiechu i bez większych przygotowań wybrałem miejsce , czas oraz to co zabrać bezwzględnie muszę. Decyzja która wydawała mi się tak słuszna jednak przysparzała mi sporo strachu. Bałem się bo przecież było czego, powtarzałem sobie cały czas jak mantrę że wszystko będzie dobrze, przecież zawsze jakoś sobie radziłem. I chociaż tym razem będę trochę dalej od domu niż dotychczas. To i tak poradzę sobie. Taki był plan.

Jeszcze przed odlotem miałem mętlik w myślach. Starałem się nie szukać znaków w tym że samolot ma dwugodzinne opóźnienie lub w tym że nie wiem gdzie będę spał na miejscu lub w ogóle od czego tam zacząć. Wszystko było mgliste, a ta niepewność nie poprawiała mi humoru. Mimo wszystko nie był on najgorszy, przecież tego własnie chciałem. Niepewności...

ps. Przepraszam za te opóźnienia ale ostatnio coś nie mam zacięcia.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz